niedziela, 27 maja 2012

"Diamentowa karoca" - fragment


"Przyprowadziłem cię tu żebyś widział jak umyka ciemność i nadchodzi jasność. A trzeba było przyprowadzić o zmierzchu gdy dzieje się na odwrót.
-Powiedz co lepsze, wschód czy zachód?
-Dziwne pytanie, Fandorin wzruszył ramionami. I to i tam to, naturalnie. Nieuniknione zjawiska przyrody.
-Otóż to. Świat składa się ze światła i ciemności, z dobra i zła. Temu kto trzyma się samego dobra nie jest wolny. Podobnie jeść z wędrowcom, który odważa się podróżować tylko pośród białego dnia lub statku zdolnego żaglować tylko przy pomyślnym wietrze. Prawdziwie silny i wolny jest ten, co nie boi się kroczyć nocą wśród ciemnych zarośli. Ciemne zarośla to świat w całej jego pełni. To dusza ludzka, ze wszystkimi jej przeciwieństwami. Wiesz coś o buddyzmie, wielkiej i małej karocy?
-Tak słyszałem. Mała karoca to kiedy człowiek chce się zbawić dzięki samodoskonaleniu. Wielka karoca to kiedy próbuje zbawić nie tylko siebie ale i cała ludzkość. Albo coś w tym rodzaju.
Tamba powiedział.
-W istocie. Obie te karoce są jedną i tą samą. Obie uznają tylko życie według reguł dobra. Przeznaczone są dla zwykłych słabych ludzi. Dla ludzi połowicznych. Silnemu człowiekowi nie trzeba skrępowania dobrem. Nie musi mrużyć jednego oka by nie ujrzeć przypadkiem czegoś strasznego.
Jest trzecia karoca. Wsiąść do niej dano tylko niewielu wybranym. Nazywa się "diamentowa karoca", bowiem w swojej przejrzystości, podobna jest do diamentu. Mknąć nią oznacza żyć według reguł całego wszechświata, włączając też zło. Znaczy to tyle co żyć całkiem bez reguł i wbrew regułom. Droga diamentowej karocy, to droga ku prawdzie dzięki przestrzeganiu reguł zła. To tajemna nauka dla wtajemniczonych, gotowych na wszelkie ofiary, ażeby odnaleźć siebie. Droga diamentowej karocy, uczy, że wielki świat, czyli świat własnej duszy. Jest nieopisanie mniejszy, niż mały świat, czyli świat ludzkich związków. Zapytaj wyznawcę dowolnej religii, kto jest sprawiedliwy? A usłyszysz, sprawiedliwy to ten, kto składa z siebie ofiarę dla innych ludzi. A w istocie składać z siebie ofiarę dla innych to najgorsza ze zbrodni w oczach Buddy. Człowiek rodzi się i umiera sam na sam z Bogiem. Cała reszta to tylko złudy, stworzona przez siłę wyższą, by poddać człowieka próbie. Jeśli głęboko wmyśleć się w rolę Buddy to okaże się, że cały wszechświat stworzony jest dla mnie jednego. Zwykli ludzie miotają się pomiędzy iluzorycznym światem związków ludzkich, a prawdziwym światem swej duszy. Stale zdradzając drugi, w imię pierwszego. My zaś umiemy odróżnić diament od węgla. Wszystko co ceni zwykła moralność, dla nas jest pustym dźwiękiem. Zabójstwo nie jest grzechem, oszustwo nie jest grzechem, okrucieństwo nie jest grzechem. Jeśli tego trzeba by mknąć diamentową karocą po wyznaczonej drodze. Zbrodnie za które podróżujących w wielkiej i małej karocy strąca się w piekło, dla jadących w karocy diamentowej to zaledwie środki dla poznania natury Buddy.
-Jeśli dla Was diamentowych jeźdźców, związki ludzkie to nic, a oszustwo to nie grzech? Czemuż dotrzymywać słowa tej, której niema już wśród żywych? Przecież u Was wiarołomstwo to cnota.
- Masz słuszność i jej nie masz, bo złamać słowo dane córce, która zginęła, było by czynem rozumnym, który wzniósł by mnie na wyższy stopień wolności. A nie masz jej gdyż Minojri była dla mnie kimś więcej niż córką. Była wtajemniczoną współtowarzyszką w diamentowej karocy, karoca ta jest wąska i ci co w niej jadą muszą przestrzegać reguł, ale tylko we wzajemnych związkach inaczej zaczniemy trącać się łokciami i karoca się wywróci, oto jedyne prawo jakiego przestrzegamy. Jest ono o wiele surowsze od dziesięciorga przykazań jakie nadał Budda zwykłym słabym ludziom. Nasze reguły głoszą, jeśli sąsiad w karocy poprosi cię byś umarł, zrób to. Nawet jeśli poprosił by cię byś wyskoczył z karocy, zrób to, bo nie dojedziesz tam dokąd zmierzasz. Czym że jest wobec tego drobny kaprys Midory? Nie ważne w co wierzysz i w jakiej sprawie poświęciłeś życie. Budzie to wszystko jedno. Ważna jest wierność swej sprawie. Oto w czym istota. Gdy bowiem jesteś wierny sobie i własnej duszy, jesteś wierny i budzie. My służymy za pieniądze klientom i jeśli trzeba bez wahania oddajemy życie, ale nie dla pieniędzy, i tym bardziej nie dla klienta, którym zwykle gardzimy. Jesteśmy wierni wierności i służymy służbie. Wszyscy wokół są ciepli i gorący, tylko my jesteśmy zawsze zimni, lecz nasze lodowe zimno, parzy silniej niż płomień. Pokażę ci wprawdzie podanie o słowach Buddy Wiadome tylko niewielu wtajemniczonym. Pewnego razu najwyższy stanął przed botchisatwami i rzekł im. Zabijając co żywe, doskonaląc się w kłamstwie kłamiąc, pożerając wypróżnienia i zapijając je moczem, wtedy dopiero staniecie się buddą. Oddając się rozpuście z matką siostrą córką i czyniąc tysiące innych nikczemności, spodziewajcie się wywyższenia w królestwie buddy. Cnotliwych botchisatwów zdjęła na te słowa zgroza, zadrżeli i padli na ziemię.
-I słusznie zrobili.
-Nie, nie zrozumieli o czym mówił najwyższy.
-A o czym, że on mówił?
-O tym, że dobra i zła w istocie niema wcale. Pierwsza reguła waszej i naszej religii mówi. "Nie zabijaj tego co żywe" Powiedz mi zabić to dobrze, czy źle?
-Źle.
-A zabić tygrysicę, atakującą dziecko to dobrze czy źle?
-Dobrze.
-Dla kogo dobrze, dla dziecka, czy dla tygrysicy i jej tygrysiąt? O tym właśnie wykładał świętym mężom Budda. Czyżby wyliczone przez niego postępki, które wydały się botchisatwom taką ohydą, nie mogą przy określonym zbiegu okoliczności okazać się przejawem najwyższego dobra, lub ofiarności. Pomyśl, zanim odpowiesz.
-Chyba mogą.
-A jeśli tak. Cóż warte są przykazania, które ograniczają zło? Ktoś musi władać w końcu sztuką zła, by ze strasznego wroga, zmieniło się w kornego niewolnika. Diamentowa karoca, to droga dla ludzi, którzy żyją zabójstwem, złodziejstwem i resztą innych śmiertelnych grzechów, lecz przy tym nie tracą nadziei osiągnięcia Nirwany. Nie może być nas wielu, ale być powinniśmy, i zawsze jesteśmy. Jesteśmy potrzebni światu i Budda o nas pamięta. Jesteśmy jego sługami, nie mniej niż wszyscy inni. Jesteśmy nożem, którym przecina on pępowinę i szponem, którym przecina on wrzód.
-Nie nie zgadzam się z tobą. Wybrałeś drogę zła boś sam tak chciał. Bogu to nie potrzebne.
-Nie obiecywałem, że cię przekonam. Obiecywałem, że ci wyjaśnię. Mówiłem córce. On nie należy do liczby wybranych. Nie osiągniesz wielkiej wiedzy, pozostaniesz przy małej. Zrobię to o co prosiła Midori. Będziesz do mnie przychodził, a ja po troszę nauczę cię wszystkiego co jesteś zdolny przyswoić. Tego starczy byś w świecie ludzi zachodu zasłynął jako silny. Czyś gotów do nauki?
-Małej wiedzy tak, ale waszej wielkiej wiedzy mi nie potrzeba.
- No cóż niech i tak będzie. Na początek zapomnij wszystko czegoś się uczył. W tej liczbie i tego, czego wcześniej uczyłem cię i ja. Do prawdziwej nauki, przystępujemy dopiero teraz. Zaczniemy od wielkiej sztuki KIAJ. Jak się skupiać, i kierować duchową energią KI. Zachowując bezruch swej SIN, którą ludzie zachodni zwą duszą. Patrz mi w oczy i słuchaj. Nic nie czytałeś. Ucz się czytać od nowa. "