Moja
znajoma ostatnio opowiadała mi historię
o
koledze z pracy, o którym zaczęły krążyć coraz to nowe
sensacje roznoszone przez jego żonę. Najpoważniejszymi zarzutami było, że przestał płacić
na dzieci, chce się rozwieść i w ogóle to tylko siedzi przed
komputerem i nic nie robi.
I krążyły sobie takie nie sprawdzone, narastały i tylko (jak się później okazało)
sam zainteresowany niczego nie wiedział.
No
bo jak tu w oczy powiedzieć kolesiowi, że jest zwykłym "gnojkiem"?
Kiedy
moja znajoma spotkała się z „gnojkiem” na jakiejś imprezie
zakładowej postanowiła go zapytać. Tedy
usłyszała: Zgadza się, nie płacę na dzieci, bo jak wiesz oboje
pracujemy po ślubie założyliśmy wspólne konto z którego korzysta tylko moja żona.
Zgadza się sporo po pracy siedziałem przed komputerem bo
mam taką swoja pasję, która przynosiła mi całkiem spore dochody.
Z nich przeważnie opłacałem ratę za samochód, paliwo, mieszkanie
a jak mi coś zostawało to jeszcze kupowałem dzieciom czy żonie
jakiś upominek. Kiedy jednak zaczęła mi ciągle „suszyć głowę",
że jej w domu nie pomagam i zauważyłem, że faktycznie nie daje
sobie rady, zacząłem pomagać, tylko moje dochody się zmniejszyły.
Wprawdzie wszystkie opłaty nadal robię z tego co wysiedzę przed
komputerem, ale nie stać mnie już na prezenty czy dodatkowy ciuch
dla dziecka. O rozwodzie też wspomniałem, bo od ostatniego
dziecka, czyli od 3 lat żona ze mną nie spała. Nie chce mieć
więcej dzieci a jako „głęboko wierząca katoliczka” żadnych
środków antykoncepcyjnych nie uważa za stosowne używać.