niedziela, 27 maja 2012

"Diamentowa karoca" - fragment


"Przyprowadziłem cię tu żebyś widział jak umyka ciemność i nadchodzi jasność. A trzeba było przyprowadzić o zmierzchu gdy dzieje się na odwrót.
-Powiedz co lepsze, wschód czy zachód?
-Dziwne pytanie, Fandorin wzruszył ramionami. I to i tam to, naturalnie. Nieuniknione zjawiska przyrody.
-Otóż to. Świat składa się ze światła i ciemności, z dobra i zła. Temu kto trzyma się samego dobra nie jest wolny. Podobnie jeść z wędrowcom, który odważa się podróżować tylko pośród białego dnia lub statku zdolnego żaglować tylko przy pomyślnym wietrze. Prawdziwie silny i wolny jest ten, co nie boi się kroczyć nocą wśród ciemnych zarośli. Ciemne zarośla to świat w całej jego pełni. To dusza ludzka, ze wszystkimi jej przeciwieństwami. Wiesz coś o buddyzmie, wielkiej i małej karocy?
-Tak słyszałem. Mała karoca to kiedy człowiek chce się zbawić dzięki samodoskonaleniu. Wielka karoca to kiedy próbuje zbawić nie tylko siebie ale i cała ludzkość. Albo coś w tym rodzaju.
Tamba powiedział.
-W istocie. Obie te karoce są jedną i tą samą. Obie uznają tylko życie według reguł dobra. Przeznaczone są dla zwykłych słabych ludzi. Dla ludzi połowicznych. Silnemu człowiekowi nie trzeba skrępowania dobrem. Nie musi mrużyć jednego oka by nie ujrzeć przypadkiem czegoś strasznego.
Jest trzecia karoca. Wsiąść do niej dano tylko niewielu wybranym. Nazywa się "diamentowa karoca", bowiem w swojej przejrzystości, podobna jest do diamentu. Mknąć nią oznacza żyć według reguł całego wszechświata, włączając też zło. Znaczy to tyle co żyć całkiem bez reguł i wbrew regułom. Droga diamentowej karocy, to droga ku prawdzie dzięki przestrzeganiu reguł zła. To tajemna nauka dla wtajemniczonych, gotowych na wszelkie ofiary, ażeby odnaleźć siebie. Droga diamentowej karocy, uczy, że wielki świat, czyli świat własnej duszy. Jest nieopisanie mniejszy, niż mały świat, czyli świat ludzkich związków. Zapytaj wyznawcę dowolnej religii, kto jest sprawiedliwy? A usłyszysz, sprawiedliwy to ten, kto składa z siebie ofiarę dla innych ludzi. A w istocie składać z siebie ofiarę dla innych to najgorsza ze zbrodni w oczach Buddy. Człowiek rodzi się i umiera sam na sam z Bogiem. Cała reszta to tylko złudy, stworzona przez siłę wyższą, by poddać człowieka próbie. Jeśli głęboko wmyśleć się w rolę Buddy to okaże się, że cały wszechświat stworzony jest dla mnie jednego. Zwykli ludzie miotają się pomiędzy iluzorycznym światem związków ludzkich, a prawdziwym światem swej duszy. Stale zdradzając drugi, w imię pierwszego. My zaś umiemy odróżnić diament od węgla. Wszystko co ceni zwykła moralność, dla nas jest pustym dźwiękiem. Zabójstwo nie jest grzechem, oszustwo nie jest grzechem, okrucieństwo nie jest grzechem. Jeśli tego trzeba by mknąć diamentową karocą po wyznaczonej drodze. Zbrodnie za które podróżujących w wielkiej i małej karocy strąca się w piekło, dla jadących w karocy diamentowej to zaledwie środki dla poznania natury Buddy.
-Jeśli dla Was diamentowych jeźdźców, związki ludzkie to nic, a oszustwo to nie grzech? Czemuż dotrzymywać słowa tej, której niema już wśród żywych? Przecież u Was wiarołomstwo to cnota.
- Masz słuszność i jej nie masz, bo złamać słowo dane córce, która zginęła, było by czynem rozumnym, który wzniósł by mnie na wyższy stopień wolności. A nie masz jej gdyż Minojri była dla mnie kimś więcej niż córką. Była wtajemniczoną współtowarzyszką w diamentowej karocy, karoca ta jest wąska i ci co w niej jadą muszą przestrzegać reguł, ale tylko we wzajemnych związkach inaczej zaczniemy trącać się łokciami i karoca się wywróci, oto jedyne prawo jakiego przestrzegamy. Jest ono o wiele surowsze od dziesięciorga przykazań jakie nadał Budda zwykłym słabym ludziom. Nasze reguły głoszą, jeśli sąsiad w karocy poprosi cię byś umarł, zrób to. Nawet jeśli poprosił by cię byś wyskoczył z karocy, zrób to, bo nie dojedziesz tam dokąd zmierzasz. Czym że jest wobec tego drobny kaprys Midory? Nie ważne w co wierzysz i w jakiej sprawie poświęciłeś życie. Budzie to wszystko jedno. Ważna jest wierność swej sprawie. Oto w czym istota. Gdy bowiem jesteś wierny sobie i własnej duszy, jesteś wierny i budzie. My służymy za pieniądze klientom i jeśli trzeba bez wahania oddajemy życie, ale nie dla pieniędzy, i tym bardziej nie dla klienta, którym zwykle gardzimy. Jesteśmy wierni wierności i służymy służbie. Wszyscy wokół są ciepli i gorący, tylko my jesteśmy zawsze zimni, lecz nasze lodowe zimno, parzy silniej niż płomień. Pokażę ci wprawdzie podanie o słowach Buddy Wiadome tylko niewielu wtajemniczonym. Pewnego razu najwyższy stanął przed botchisatwami i rzekł im. Zabijając co żywe, doskonaląc się w kłamstwie kłamiąc, pożerając wypróżnienia i zapijając je moczem, wtedy dopiero staniecie się buddą. Oddając się rozpuście z matką siostrą córką i czyniąc tysiące innych nikczemności, spodziewajcie się wywyższenia w królestwie buddy. Cnotliwych botchisatwów zdjęła na te słowa zgroza, zadrżeli i padli na ziemię.
-I słusznie zrobili.
-Nie, nie zrozumieli o czym mówił najwyższy.
-A o czym, że on mówił?
-O tym, że dobra i zła w istocie niema wcale. Pierwsza reguła waszej i naszej religii mówi. "Nie zabijaj tego co żywe" Powiedz mi zabić to dobrze, czy źle?
-Źle.
-A zabić tygrysicę, atakującą dziecko to dobrze czy źle?
-Dobrze.
-Dla kogo dobrze, dla dziecka, czy dla tygrysicy i jej tygrysiąt? O tym właśnie wykładał świętym mężom Budda. Czyżby wyliczone przez niego postępki, które wydały się botchisatwom taką ohydą, nie mogą przy określonym zbiegu okoliczności okazać się przejawem najwyższego dobra, lub ofiarności. Pomyśl, zanim odpowiesz.
-Chyba mogą.
-A jeśli tak. Cóż warte są przykazania, które ograniczają zło? Ktoś musi władać w końcu sztuką zła, by ze strasznego wroga, zmieniło się w kornego niewolnika. Diamentowa karoca, to droga dla ludzi, którzy żyją zabójstwem, złodziejstwem i resztą innych śmiertelnych grzechów, lecz przy tym nie tracą nadziei osiągnięcia Nirwany. Nie może być nas wielu, ale być powinniśmy, i zawsze jesteśmy. Jesteśmy potrzebni światu i Budda o nas pamięta. Jesteśmy jego sługami, nie mniej niż wszyscy inni. Jesteśmy nożem, którym przecina on pępowinę i szponem, którym przecina on wrzód.
-Nie nie zgadzam się z tobą. Wybrałeś drogę zła boś sam tak chciał. Bogu to nie potrzebne.
-Nie obiecywałem, że cię przekonam. Obiecywałem, że ci wyjaśnię. Mówiłem córce. On nie należy do liczby wybranych. Nie osiągniesz wielkiej wiedzy, pozostaniesz przy małej. Zrobię to o co prosiła Midori. Będziesz do mnie przychodził, a ja po troszę nauczę cię wszystkiego co jesteś zdolny przyswoić. Tego starczy byś w świecie ludzi zachodu zasłynął jako silny. Czyś gotów do nauki?
-Małej wiedzy tak, ale waszej wielkiej wiedzy mi nie potrzeba.
- No cóż niech i tak będzie. Na początek zapomnij wszystko czegoś się uczył. W tej liczbie i tego, czego wcześniej uczyłem cię i ja. Do prawdziwej nauki, przystępujemy dopiero teraz. Zaczniemy od wielkiej sztuki KIAJ. Jak się skupiać, i kierować duchową energią KI. Zachowując bezruch swej SIN, którą ludzie zachodni zwą duszą. Patrz mi w oczy i słuchaj. Nic nie czytałeś. Ucz się czytać od nowa. "

32 komentarze:

  1. Hm... nie wszystko mi tu pasi, ale skojarzyło mi sie to z pewnym fragmentem z życia Św, O. Pio. którego otaczała kupa ludzi w Koscile nierozumiejąca go. Jeden z wrogów O.PIO stał przy papieżu i nazywał przyszłego swiętego samookaleczającym sie warchołem...
    Ogólnie to Pio bardzo sie nacierpiał. Tłumaczył sie , że to nie on czyni cuda. On jest tylko ich swiadkiem, nie ma z nimi nic wspólnego...
    Pod koniec zycia zetknął sie oko w oko ze swoim "wrogiem" stojącym przy paieżu. No i sobie gadke ucieli... Przeciwnik Pio zarzucał mu wiele , w końcu Pio poprosił go o obopólną spowiedź. Tamten nie chciał.... jednak jakos sobie "wywalili" to, co im na sercu lezało. Ojciec wyznał swojemu wrogowi pewna sytuacje, ktorej był swiadkiem, a która dla przeciwnika chlubna nie była ( dar bilokacji- mozliwośc przebywania w kilku miejscach równocześnie). To był koniec II wojny swiatowej. Żołnierze wermachtu wycofywali sie pod naporem aliantów. Kilku z nich zostało zapędzonych w kozi róg...szukając ratunku zaczęli biec w strone klasztoru, ów wróg O. Pio stał u wrot i nakazał je zamknąć. Jeden z zołnierzy dobijał się do drzwi, blagał o ich otworzenie, ale nici z tego.... to było cos, co bardzo przesladowało wspólpracownika papieża. O. Pio nie mógł tego wiedzieć był jakies setki kilometrów od miejsca zdarzenia...a jednak. Ów wróg wymiękł...i zapytał, że co sie wtedy wydarzyło dalej. Żołnierz ów pragnął sie tylko przed smiercia wyspowiadać- w sumie nie chciał schronienia, czuł, że to koniec...Pio, dzieki temu, że tam był udzielił mu rozgrzeszenia. Żołnierz zginął.
    Wróg zmiekł- jeżeli jesteś bez grzechu pierwszy rzuć kamieniem. Rzucał tymi kamieniami sam mając sporo na sumieniu...
    Przepraszał Pio i zastanawiał sie jak to mogło się zdarzyć, że miał tak zamknięte oczy na mnicha i serce. A Pio na to, że spoko, że ów wróg wykonał tylko swoja robotę. Dostarczając mu takich , a nie innych doświadczeń spowodował, że dusza Pio okrzepła, umocniła się w swoim wyborze dobra, dojrzała...czyli Ewangelia mówi o tym aby miłowac wrogów. ja to rozumiałam zawsze na zasadzie, że wszyscy jestemy ludźmi i ciagniemy ten sam wóz,,,,że wróg tez cierpi i ma pod górkę...niczym się nie różni ode mnie, nie prawdą jest, że mu się nieziemsko powodzi poprzez to, że mi dokopuje...ale po tym spojrzałam jeszcze inaczej na sprawę wrogów i grzechu. Byc może nie ma grzechu....nawet dokopując komuś w ogólnym rozrachunku robimy dobrze? Robimy dobrze jego duszy?:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Właściwie tak się zastanawiam co tu odpisać. Bo w mojej "bajce" to bogowie stworzyli wszechświat i pewne zasady jego funkcjonowania. Nie wszystkie jeszcze poznaliśmy ale wcześniej czy później je poznajemy. Jeżeli O. Pio coś przypadkowo odkrył a nie podzielił się, jak do tego doszedł, to szkoda, chyba, że nie miał pojęcia. Jednak, jeżeli odkrył to jestem pewien, że znajdzie się logiczne wytłumaczenie tego zjawiska.
    Dobro i zło, tu często sprawa nie jest jednoznaczna. Co dla jednego jest złem dla innego... Gdyby było inaczej to kościół, którego najważniejszym przykazaniem jest miłość nie robiłby tyle zła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadaja w Ewangelii, ze tam gdzie rozlal sie grzech jeszcze mocniej rozlala sie laska...
      Tak sie zastanawiam, bo ostatnio na blogu kogos kto nie znosi kosciola, a wieryz na swoj wlasny sposob, probujac potwierdzic wiare wiedza, czytalam przemyslenia na temat, ze jest cos w tym, ze tam gdzie odor zla tam laska rozlewa sie w podwojnie....czasami az trudno w to uwierzyc...

      Usuń
  3. Ale co w tym dziwnego. Byłem kiedyś na forum gdzie nie trzeba było być wybitnie inteligentnym, by się zorientować, że tzw. nie wierzący znali lepiej Stary Nowy Testament od tzw. wierzących z czego ci drudzy zrobili im zarzut:-)
    Nie Aniu, nie nienawidzę kościoła, takiej krzywdy sobie bym nie wyrządził. Specjalistami od nienawiści są raczej dostojnicy kościelni. Czytałem ostatnio autobiografię JPII i nawet tam doszukałem się zdania. "Europa jest zagrożona laicyzacją" Zagrożona? Jak bym zapytał czy Europa jest zagrożona chrześcijaństwem, czy byłby to atak na kościół?
    Nie mam nic przeciwko kościołowi, krzewicielowi wiedzy o Bogach, czy bytach. Kościół w obecnej formie to partia polityczna obcego kraju. Cholernie niebezpieczna partia.
    A zauważyłaś, że kłopoty w Unii mają kraje mające ściślejsze związki z kościołem?
    Możesz rozwinąć grzech-łaska? Bo tak to napisałaś, jakby opłaciło sie grzeszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzech łaska? Dobro i zło....
      Ja to mam mozliwośc świetnie obserwowac to w pracy....dlaczego tamatem? Ja taki punktualny, pracowity a tamten dostał awans...
      TAm gdzie zło jeszcze mocniej walczy o kogos takiego dobro... popatrz na nawróconych alki, ludzi po przejsciach....
      To tak jak z synem marnotrawnym. ten, który nigdy nie odszedł od ojca wsciekał sie, że tamten , który ojca zawiódł dostał potem królewskie przyjęcie, kiedy sie opamiętał.... szaty, bogactwo, miłośc ojcowska..wszystkiego w brud.
      A odpowiedź otrzymał nastepującxa..ty zawsze jesteś przy mnie, nawet nie znasz bagna w jakim tamten sie znalazł. cieszyć się trzeba, że sie odnalazł...ty ciagle czerpiesz z mojego...co moje to i twoje...tamten przez jakis czas absolutnie nie mia tego co ty.....

      Usuń
  4. witaj Kacprze,nareszcie się domyślilam,żeby tu wejśc...:P))
    fajnie,że piszesz na blogspocie:)
    Sama nie wiem,do jakiej karocy weszłam,by jechac dalej...Na pewno nie możemy widziec samego dobra,bo i zło jest wśród nas,a może właśnie po to,by wyraźniej widziec dobro?
    Z drugiej strony,dla każdego pojęcie dobra będzie miało inny sens...tu przykład z tygrysicą:zabijając zwierzę atakujące dziecko,ratujemy dziecko,ale...zabojamy tygrysicę,a zarazem matkę małych...Wybraliśmy mniejsze zło?Ale zabijamy,więc czynimy zło...ogólnie rozpatrując problem,bo zabijanie jest czymś złym...
    To jest problem bardziej złożony na pewno,bo to my mamy wolną wolę i wybieramy co w danej chwili jest najlepszym wyjściem...ale czy nie czynimy czegoś wbrew temu,co uczył nas Bóg?
    czasem ratując czyjeś życie,musimy zabic,ale jest to wbrew dekalogowi...z drugiej strony...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam ostatnio książkę o tzw. ludziach Stalina, którzy przeżyli swojego wodza, Mołotow, Malenkow, Kaganowicz, ci ludzie dożyli prawie 100 lat przez większość swego życia kierując represjami, byli winni wielu tysięcy ofiar. Byli świadkami, czy nawet wykonawcami wyroków przeciw własnym kolegom, rodzinom, żonom. Sami niejednokrotnie wywinęli się śmierci. I jak pisze autor nigdy nie odezwało się w nich to co nazywamy sumieniem. Do końca byli przekonani, że robili to słusznie.

      Usuń
  5. czytałam tę książkę...
    fakt,ludzie,podszyci w sumie strachem,wykonuja polecenia dyktatora,nawet wbrew naturze,zabijając najbliższych,by tylko przypodobac się swojemu "guru".
    Dyktatura,wojny,pokazują,jak z człowieka uchodzi jak powietrze potrzeba wyższych uczuc,takich jak przyjaźń,miłośc czy honor.
    Nie wiem,czy zdawali sobie sprawę,że robią to słusznie,myślę,że ich psychika została przez Stalina podana pewnemu "praniu",podszyci strachem,że wódz może krzywo sie na nich popatrzec,zabijali,by nie zostac zabitymi.
    Czyli można rzec,zabija się ze strachu,na zasadzie,nie zabijesz ty,to ciebie zabiją.Bo uważam,że Stalin doskonale potrafił stworzyc wokół siebie atmosferę niepewności,strachu ,niedowierzania nawet swojemu cieniowi...

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno masz rację, chociaż to byli w większości wykształceni ludzie. Ideologicznie, mentalnie, produkt tej epoki, oni nie wyobrażali sobie świata inaczej. Żeby móc spokojnie przechodzić wobec potworności, które sami robili, dożyć w zdrowiu sędziwego wieku, musieli w nie wierzyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. ale to była jakas dziwna wiara,bo normalny człowiek tak nie zrobi...tylko z jakiś pobudek.To w sumie ciekawy przypadek,bo jak piszesz,dożyli niektórzy starości,nie byli pacjentami szpitali psychiatrycznych,jak niektorzy weterani wojny w Wietnamie,ktorzy nie chcieli,a musieli zabijac i do końca mieli zaburzenia po tym co zrobili...
    Może po prostu zauważyli,że dyktator ma silna władzę,a oni są razem z nim,to był dla nich KTOŚ?
    Z drugiej strony jeden na drugiego donosił...czyli tez element strachu,żeby samemu nie byc zniszczonym i nie popaśc w niełaski wodza...
    Wielu z nich było "kształconych" w szkołach partyjnych,więc poziom tam mogł byc "różny" :P
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam sie nad tym o czym piszecie i .... nie wiem jak to jest, ale jakies zasady postepowania musialy zostac nam "narzucone"- przez cos wyzej, zaproponowane...bo inaczej, gdybysmy mieli takie sumienia jak ci od stalina, hitlera i innych oswieconych wodzow, to na ulicach, w sasiedztwie panowalaby jedna rzeznia.
      Prawdopodobnie kiedy sie czlowieka odpowiednio "wyszkoli", wmowi mu rozmaite brednie bedzie umial zabic i zagluszy sumienie, o ile ktos mu nie powie wczesniej, ze to zle...kosciol robi takim ludziom zle, bo porusza ich sumienie i gada, ze zabijstwo jest zle, ale nie mieszajmy juz do dyskusji wiekow srednich i wypraw krzyzowych, palenia na stosie plisssss...

      Zastanawiam sie nad Mojzeszem, dlaczego musial przyniesc 10 przykazan, czyzby nie bylo oczywistym dla tamtejszych ludzi, ze nie wolno zabijac, ze nie wolno krasc, ze nie powinno sie mowic falszywego swiadectwa przeciw blizniemu, nie powinno sie pozadac jego zony i jego rzeczy....? trzeba bylo to spisac...dostac od kogos wyzej?

      Usuń
  8. "Ktoś musi władać w końcu sztuką zła, by ze strasznego wroga, zmieniło się w kornego niewolnika. Diamentowa karoca, to droga dla ludzi, którzy żyją zabójstwem, złodziejstwem i resztą innych śmiertelnych grzechów, lecz przy tym nie tracą nadziei osiągnięcia Nirwany. Nie może być nas wielu, ale być powinniśmy, i zawsze jesteśmy. Jesteśmy potrzebni światu i Budda o nas pamięta. Jesteśmy jego sługami, nie mniej niż wszyscy inni. Jesteśmy nożem, którym przecina on pępowinę i szponem, którym przecina on wrzód."
    Ja wprawdzie nie wierzę w żadne Nirwany ale staram się zrozumieć tą możliwość. Dlatego podałem przykłady tych oprawców Stalina. Mógłbym zadać raczej pytanie czy 10 przykazań nie szkodzi ludziom, których się je uczy a potem posyła na wojnę z armatami święconym przez księdza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie 10 przykazan nie zaszkodzi, zaszkodzi tylko swiecenie armat... przykazania nie maja nic wspolnego ze swieceniem armat. To od czlowieka zalezy co z dana "wiedza" zrobi. Jeden ksiadz bedzie sie dzielil ostatnia kromka chleba w Oswiecimiu, a drugi poswieci armaty majace zabijac ludzi... Wszystko, zawsze rozgrywa sie w indywidualnym ludzkim wnetrzu...nawet to jak bedzie przestrzegal i realizowal 10 przykazan. Jeden chrzescijanin nigdy nie dopusci do siebie mysli o aborcji, a drugi bedzie w duchu sympatyzowal z walczacymi o prawo do aborcji..bo jego sumienie mu na to pozwala...trzeb a wiec bylo ten folklor ogarnac i powiedziec co jest do czego zaliczane... psychiczne znecanie sie nad drugim czlowiekiem jest juz przekraczaniem 5 przykazania....nie wszyscy chca to slyszec, to boli...na czort ta wiedza- ona tylko ogranicza demony w nas...

      Usuń
  9. ja mysle,że tak naprawdę każdy człowiek do końca życia będzie miał wolną wole,ale i będzie między młotem a kowadłem,bedzie musiał dokonywac wyborów,nie zawsze takich jakby chciał.Gdyby istniała wolnośc totalna,to można by było powiedziec,że można robic co się chce,ale często jesteśmy zależni,tak jak żołnierz musi słuchac rozkazu,nawet jeśli nie chce używac armaty...
    Druga strona medalu...pojęcie dobra i zła jest nie tak do końca zdefiniowane...Nawet interpretacja dekalogu może byc dla każdego inna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to bylby za Bog i co to bylaby za wolna wola, gdyby ow Bog wylozyl kawe na lawe... Dal dekalog, ale i tak masz wolna wole, masz rozum, posluguj sie tym i masz serce- uczucia, taki naprowadzajacy czujnik...
      Polozylem przed wami dobro i zlo po co wyciagniecie reke to bedzie wam dane- jakos tak to szlo w Pismie. Konsekwencje dobra i zla sa nam raczej znane... a czlowiek kiedy chce cos przekroczyc bedzie tlumaczyl jak kon pod gore, aby na jego wyszlo...zmiecie tez Boga , zagluszy sumienie, poleci do tych, ktorzy zaakceptuja jego styl tlumaczenia.
      Bo czlowiek nie lubi ciezko, bo tutaj aby poskromic te demony w nas jest ciezko, bo latwiejsze jest rozpasanie i giwera za paskiem niz ciagle powstrzymywanie buzujacych emocji...bo tamten zrobil mi kuku to mu sie nalezy, bo tamat zle mi reszte wydala wiec sie jej nalezy....
      Uderzylem zone, nie priewszy zreszta raz i co? Dobioslam na kumpla i co? Ziemia sie rozstapila? bestia zla mnie pozarla? Przynioslo mi to korzysc....A co tam...bede sie interesowal bajkami co potem, tutaj jest wazne...

      Usuń
    2. Jeżeli przyjąć by, że dobro wraca do dobroczyńcy a zło do złoczyńcy to rzeczywiście tutaj jest ważne.

      Usuń
  10. Co to bylby za Bog i co to za wolna wola by byla, gdyby Bog wraz z 10 przykazaniami dolaczyl ich kokretna interpretacje. !0 przykazan ma pomoc, ale nie zniewolic...to my mamy interpretowac, dorastac do zrozumienia tych przykazan. Pomagac ma nam wiedza o swiecie, zyciu, funkcjonowaniu czlowieka. kiedys kobieta uwazana byla za istote z polowa duszy...teraz to smiechu warte, bo nasz sposob myslenia dojrzal...interpretacja zmienia sie wraz z naszym poznaniem, rozszerzeniem poznania i swiadomosci....To ciagla ewolucja.

    masz przykazanie "nie zabijaj" i stoisz w kropce bo albo wystrzelisz i zabijesz kilku po tamtej stronie, albo zlozysz bron i ...jedna niewiadomo co z toba dalej zrobia. Dlatego tez , z powodu znalezienia sie w tej kropce jeden swiecil armaty, a drugi skladal bron i szedl chociazby pod mur uznany jako dezerter....Ale wybor strzelac lub nie zawsze posiadamy....bez znaczenia na dana sytuacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslalam ze tamten komentarz nie wszedl i napisalam drugi, niepotrzebnie:))

      Usuń
    2. Wolna wola i 10 przykazań. Z założenie wykluczają się, prawda? Jeśli "wolną wolę" można przyjąć bez zastrzeżeń,(ograniczają ją jedynie skutki stosowania) to przykazania sprawiają problemy chyba nawet "świętym" a głoszący je przyjmowani z powagą mogą być tylko przez ludzi, hmmm no zastanówmy się...:-)
      Nie Aniu, przykazania nie są złe, tyle, że nie realne. Martwe przepisy. Zastanawiam się czy ludzie nie nauczyli by się szybciej z sobą żyć, gdyby ich nie było, albo były realne. Gdyby religie nie popadały w pułapki zachłanności, tylko stosowały się do tego co głoszą, bo to ich degraduje a wyznawców demoralizuje, za to przed patrzącymi z boku ośmiesza.

      Usuń
    3. Powtórzę jeszcze raz, to człowiek z e wszystkiego może zrobic dobro lub zło. powiedzmy sobie, że ideologia komunizmu ma sens, ale nie przy takim stanie duchowości jaki reprezentuje wspólczesny nam człowiek, Ciagle liczy sie mieć, nie być. Kościól nie prawi niesłychanych osmieszających ich rzeczy, ale osmieszaja się ludzie przez to, co z tym czynią. Jezeli spotykam pana Jacka siedzacego w pierwszej ławce w kościele, na rynku i widze jak podkrada banana, to nie kosciól bredzi, ale pan Jacek nie czaczy w co wierzy. Tak samo jak kapłan, który mowi:" nie cudzołóżcie" a sam po kazaniu zdejmuje sutanne i wali na panienki. On nie wie, o czym naucza. Gdyby ludzie zaczeli zyć według przykazań, niebyłby to fajny swiat? A przede wszystkim gdyby zaczeli życ według przykazania':" Kochaj bliźniego swego jak siebie samego". no ale żeby tak zacząc życ to trzeba pokochac samego siebie, a wtedy nie będzie osądzania, krytykowania, podnoszenia reki na drugiego....ale to na stan naszego ducha utopia...no cóz niech będzie, że utopia. Są tacy co dochodzą jednak do takowego stanu....nie jest to miażżąca wiekszośc, bo gdyby tak było stan naszych międzyludzkich relacji podniósłby sie niesamowicie. jest to raczej miażdżąca mniejszośc, ale jest.

      Przykazania nie mają na celu człowieka zniewolić....maja go wyzwolić. Ale aby to pojąć to tak hop- siup sie nie stanie. Dlatego najlepiej rozumieja to ludzie będący prawie, że na moralnym dnie...

      Usuń
    4. Ideologia komunizmu to dosyć szerokie pojęcie, niektórzy nazywają go utopijnym. Kiedy go czytam to stwierdzam, że do naszych czasów nie przystaje i tutaj w Europie jesteśmy jakby w innej epoce, bo ani nie ta klasa robotnicza a i formy wyzysku też jakby się zmieniły. Wiele z tez manifestu komunistycznego wypełniło, próbuje wypełnić się jakby ewolucyjnie.
      Rewolucja Marksa zakładała, że część ludzi niedostosowanych społecznie należy zlikwidować co dało taki efekt, że w ZSRR Stalin i jego pomocnicy wymordowali kilkadziesiąt milionów ludzi, "niedostosowanych społecznie". Możemy narzekać, że założenia były dobre a ludzie to spieprzyli, jednak cały czas upieram się by to założenia wprowadzać w taki sposób by nie opłacało się ich łamać, ale nie dla tego, że grozi za to. Ale do tego etapu to nam jeszcze daleko. Na razie to wprowadzający kolejne "ideały" szybko z nich rezygnują, za to na ich bazie próbują sobie podporządkować społeczeństwo.

      Usuń
    5. Gdybysmy kochali blizniego swego jak siebie samego, ale wszyscy bez wyjatku, juz mielibysmy komunizm, raj, siodme niebo...zwij jak chcesz. Ale powinno zaczac sie od pokochania samego siebie. Nie mylic z egoizmen." ja najbardziej kocham sie i inni mi zwisaja". jezeli ktos ma swiadomosc tego jaki jest, zna swe dobre i zle strony... zle probuje okielznac, bo kocha siebie, a dzieki temu wychodzi to na dobro jego rodzinie, bliskim, kolegom w pracy, sasiadom.... Cos tam pisalismy o nienawisci, a Ty stwierdziles, ze nienawisc nie lezy w Tobie, takiej krzywdy bys sobie nie zrobil. Dokladnie, kwintesencja wsyzstkiego. Kiedy jednak zyjesz w poblizu kogos kto nieanwidzi, zazdrosci do bolu, jest zaborczy, msciwy, klotliwy...doloz sobie wszystko co chcesz. nie zdaje sobie jeszcze na dodatek sprawy jaka bomba zegarowa jest ( no bo przeciez skoro zazdrosc nie daje po nocach spac, gdyz felek dostal nominacje na dyrektora, a on nie, to....czemu nie deptac felkowi po pietach, czemu nie szukac jego slabych punktow i w odpowiedniej chwili nie przyniesc se emocjonalnej ulgi i mu nie dopier.....?). A gdyby ow ktos kochal siebie samego to by se zazdrosc probowal wyciapac, albo nauczylby sie technik panowania nad ta przypadloscia. Bo przeciez to rozpieprza wewnetrznie, a powodow do zazudrosci mozna miec mnostwo...non stop ktos moze nam powodow do zazdrosci dostarczyc, i to nie wina dostarczyciela, bo co on biedny wie, ze komus dupe sciska?

      Idee sa i beda. tylko czlowiek nie potrafi z nich korzystac, bo duchowo jestesmy poczwarkami, nie rozumiemy zasady, ze jak kogos zaboli , bo mu kuku zrobilismy, to ta energia, moc bolu wroci do nas... po jakims czasie, okrazy to kuku swiat i lup w nas:))

      Powiedz mi jakbysmy zyli bez przykazan? Wszystko wolno, sumienie uwolnione...nie ma regul gry, nie ma kierunku jazdy, kazdy jedzie tak, jak chce. Chaos moralny, bolu jeszcze wiecej niz kiedy sa przykazania:)

      Usuń
    6. Nie odnosisz wrażenia, że mamy te przykazania i dalej niema reguł gry, kierunku jazdy i każdy jedzie tak, jak chce?
      Czasami odnoszę wrażenie, że urodziliśmy się z regułami w sobie tylko chciwość, chęć władzy, sławy zabiły je w nas?
      Ktoś kto "nieanwidzi, zazdrosci do bolu, jest zaborczy, msciwy, klotliwy..." to emocje człowieka małego, mającego wielkie ambicje, w swojej świadomości czującego swoją małość, której nie dopuszcza do świadomości. Trochę jakby karzełek myślał jestem najwyższy. Sprzeczność ta, sama w sobie powoduje dyskomfort, który jest karą za niedopuszczanie do siebie faktów. W dalszej części może rozwinąć się to w ciężką chorobę.
      Zastanawiam się jednak jak wyłączyć te emocje kiedy morduje się tysiące ludzi. Cz traktuje to jak pracę w rzeźni? Czy wystarczy wymyślić sobie dobre uzasadnienie by wszystko grało?

      Usuń
    7. Ja widze to tak, ze ten malutki poprzez swoje chore emocje ( w sumie wszyscy tutaj je mamy tylko w roznym nasileniu) kiedy ma przykazanie to .... ma wybor albo puscic na wolna wode te swe niedoskonalosci i meczyc nimi siebie i innych, albo ma droge w postaci wyznaczonego kierunku jazdy poprzez przykazanie i cos z tym zrobic,probowac pracowac nad soba...isc tym wyznaczonym szlakiem.

      Gdyby taki malutki czlowieczek nie mial "bata" w postaci przykazania, takiego tez owe przykazanie niewatpliwie zniewalaja, to moglby se ulge przyniesc i powiedzmy strzelic do szefa, albo podwladnego bo pyskuje....sumienie wolne i demony w nas moga robic to, co chca. A ludzkie emocje to potrafi byc dosc silny afekt....

      Usuń
  11. Ja bełkotu typu: "Nie sądź, żebyś nie był sądzony" czy "Kto bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem" nie uznaję. Osądzam, kiedy mogę - karzę (choćby odrzuceniem czy krytyką, a miałabym ochotę i uderzyć niektórych, ino się boję). Nie uznaję też równości dobra i zła. Dobro i zło to IDEE, raczej (!) nie istnieją w świecie rzeczywistym. Ale to nie znaczy, że możemy się bez nich obyć. I raczej nie warto ich zrównywać.

    Ludzie nie są wolni. To niewolnicy duchowi, czekający, aż ksiądz, pop, mułła czy pani z TV powie im, co jest dobre, a co złe, co piękne, a co brzydkie, co mądre, a co głupie. Dzielą się na wodzów, niewolników oraz... indywidualistów podążających własną ścieżką. Ci ostatni są często brani za socjopatów. Może i słusznie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można i tak. Ostatnio przeczytałem, że jedynym wolnym człowiekiem w systemie stalinowskim byłby sam Stalin gdyby nie był niewolnikiem swojej paranoi. Mnie jednak bardziej ciekawi np. Mołotow, który w dobrym zdrowiu dożył do prawie stu lat. Odgrodził się skutecznie od zagrożeń, (nieraz groziła mu śmierć) krytyki (posłał na śmierć tysiące ludzi, współpracowników, przyjaciół, wielu lata przesiedziało w więzieniach, gdzie byli torturowani np. jego żona, którą zwolnił po 10ciu latach)
      Jedyne czego żałował to to że utracił władzę, taką władzę.

      Usuń
  12. ha.... właśnie czytam Sagę Endera - część Ksenocyd - i tam w ujmujący sposób jest opisana dobra wola, zniewolenie, ciekawy dystans do tego kim jesteśmy i co nam się o nas wydaje. Równowaga istnieje, ale różne są ceny za to, żeby zaistniała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Pani Niteczko.
      Czytałem recenzje, po Twojej reklamie, uważam, że to coś dla mnie. Na pewno przeczytam. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  13. http://youtu.be/lWIpFvGrNak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio chodziłem sobie po zebraniach różnych posłów, którzy odwiedzali nasz region i muszę przyznać, że niczym mnie nie zaskoczyli, wbrew temu co zauważyłem na twarzach niektórych wspólnie słuchających. Mało, chyba doszedłem już do wprawy takiej, że nie potrzebowałbym informacji jakie ugrupowanie dany poseł reprezentuje.

      Gdyby np. w Polsce walczono z kościołem to mielibyśmy taką sytuacje jak w PRL. Problem raczej polega na tym, że to kościół tracąc swoich wrogów doszukuje się ich na siłę, tam gdzie ich niema. Atakuje wszystkich inaczej myślących i wpływać na decyzje państw by karały tychże.
      Kryzys kościoła nie stworzyli "szarzy" obywatele tej instytucji. Jego stworzyli władcy tegoż, i to oni powinni zacząć naprawę, od siebie.
      Świat nie stoi w miejscu, cały czas się przekształca na miejsce jednych powstają inne. "Upadek" to słowo manipulacja.
      Czytałem ostatnio o Aleksandrze Macedońskim, który stworzył typowo militarne państwo. Mówiło się wtedy, że różnica pomiędzy Macedończykami a innymi miastami greckimi jest taka, że kiedy Macedończycy atakują to zaatakowany dowiaduje się w momencie kiedy wojska podchodzą pod jego mury. Za to Aleksander ma wszelką wiedzę o miastach, które chce zaatakować czy, które jego atakują na kilka tygodni wcześniej. Miał nawet ideę połączyć różne kultury w jedną całość. Stworzył imperium, które umarło niemalże z jego śmiercią. Te "słabe" wyśmiewane już wtedy, demokracje obroniły się. Tak jak niema równych ludzi, niema jednej przewodniej myśli.

      Usuń
  14. Kazdy z nas jest inny, niepowtarzalny, ale jedno mamy wpolne:kazdy z nas jest wolnym czlowiekiem...i tylko tyle. A do jakiej karocy wsiadzie, to jego wybor! I mozna mowic: sytuacja, okolicznosci...MASZ ZAWSZE WYBOR, a jesli nie wybierasz, to takze twoj wybor...
    serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  15. hmmm, gdyby istniała absolutna wolność, porozumienie jednostek nie było by możliwe.
    Masz rację. Mamy wybór, tylko czasami nieco ograniczony.
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń