sobota, 6 października 2012

Słabe mocne punkty.


-Mój przełożony, często do mnie przychodzi, wypytuje o różne przemyślenia z mojej dziedziny pracy. I nie było by w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ niedawno objął to stanowisko, ale jak się ostatnio dowiedziałem,  przekazuje je wyżej jako swoje przemyślenia. Mało, dochodzi nawet do tego, że potrafi wyjść z posiedzenia, zadzwonić do mnie, dopytać się, wrócić i podeprzeć się tą wiedzą w dalszej debacie.

-I co masz zamiar z tym zrobić?

-Poważnie zastanawiam się czy go nie "wpuścić w kanał".

-Tylko musisz wiedzieć, że w ten sposób robisz sobie wroga z przełożonego.

-Więc co radzisz?

-Może spróbuj go lepiej poznać. To co już mu powiedziałeś potraktuj jako promocję, a ostrożniej podawać mu dalsze wiadomości. Wypytać o jego wiedzę, poznać przyzwyczajenia, cechy charakteru. Może będzie miał ci coś do zaoferowania w zamian.

-Jak sobie to wyobrażasz?

-Ja go nie znam, więc ci nie powiem. Tu sam musisz pomyśleć. Mogę jedynie rzucić kilka przykładów:

Pewien Amerykanin zatrudnił do swojego sztabu wyborczego jako doradcę młodego chłopaka, który miał znakomitą pamięć (to znaczy kojarzył twarze z sytuacjami jakie) i kiedy jeździł po kraju spotykał się z wyborcami ten młodzian był zawsze przy nim. Na początku tylko słuchał, potem jednak gdy dochodziło do ponownych spotkań stał przy przyszłym prezydencie i szybko mówił o czym poprzednio rozmawiali. Wyobrażasz sobie zdziwienie rozmówcy, który spotkał się z tobą np. 3 lata wcześniej i zapytasz go o rodzinę wymieniając wszystkich z imienia, czy kwiaty w ogrodzie, o których mu poprzednio opowiadał?

-Znasz może bardziej przyziemne przykłady?

-Kiedyś miałem znajomego, który koniecznie chciał zostać moim kolegą. Dziwiło mnie to, bo miał wielu znajomych, a że coraz częściej rozmawialiśmy, zacząłem mu opowiadać za co kogo lubię, co mi się u nich podoba. Na początku przyjmował to normalnie, jednak kiedy nasze rozmowy stawały się intensywniejsze odniosłem wrażenie, że to moje chwalenie innych wzbudza w nim jakąś dziwną niecierpliwość. Zaczął mi opowiadać co kto o mnie mówi, jakie ma wady, co chwalona osoba złego wyrządziła innym.

Muszę przyznać, że po wstawieniu pewnych korekt, ta wiedza nie raz mi pomogła.

- Dosyć kontrowersyjne podejście, delikatnie rzecz ujmując, że nie wspomnę o informatorze.

-To może inne. Moje dziecię, które kiedyś przychodząc do domu powiedziało, że nie idzie do szkoły, bo nauczycielka uwzięła się na całą klasę. Znając dziecię wiedziałem, że jest problem.

Nim podejmiesz ostateczną decyzję, powiedziałem niemal w akcie rozpaczy, przyglądnij się jej, dowiedz się co ją interesuje, jakie ma problemy, może da się nakłonić ją by o nich opowiedziała.  

Po trzech dniach córka powiedziała, że jest dobrze. Po pół roku usłyszałem, że moja rada była dobra. Okazało się, że nauczycielka miała poważne problemy w domu. 

Zasłyszane w autobusie:-) 




15 komentarzy:

  1. Na razie, tylko zaznaczam obecność-;)) Poczytam, pogdybamy-;))
    Pozdrawiam cieplutko, M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne typy, Kacprze - hiena, pijawka, Big Brother...
    A że szkoła zdominowana jest przez kobiety rodzaju żeńskiego, to już inna para... prezerwatyw!
    czirijoł

    OdpowiedzUsuń
  3. No Andrzeju, delikatnie to potraktowałeś. Moja znajoma miała bardziej radykalne określenia. Chociaż mówiła, że kiedy przygląda się swoim znajomym, to przeważała by postawa "wpuszczenia w kanał".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolę, Kacprze, być wpuszczanym w maliny, bo przynajmniej sobie połasuchuję (po naszymu: pomaszkieca)...

      Usuń
    2. Masz rację Andrzeju "wpuszczenie w maliny" lepiej brzmi, zawsze dają nadzieję pogłaskania zmysłów, w kanał raczej tylko drażnić może:-)
      Maszkieca często, chociaż słowa dawno nie słyszałem:-)

      Usuń
  4. ciekawy temat,baaardzo życiowy.Są tacy co po prostu chamsko (nazwijmy to po imieniu)wykorzystują umiejętności innych do swoich celów.Trzymają tych ludzi niby to jako swoich przyjaciół blisko siebie...by jak wampiry...korzystac z ich"krwi" w razie potrzeby...
    powiało grozą...:P))))
    Ja to często widze w pracy...
    A nie zaczyna się to wśród uczniów już?Ktoś kto daje odpisywac innym,jest niby to przyjacielem,a i tak klasa go tylko wykorzystuje...

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację Krakowianko. Poznałem tego przełożonego i wiem, że pewne nawyki wyniósł z domu. To przykre bo wykształcony i widać w nim potencjał, tyle, że musi "przestawić" trochę swoje myślenie, bo strasznie prymitywny w tym co prezentuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt,niektóre nawyki wynosi się z domu,ale to nie tylko prymitywizm,to jakaś mała wiara w siebie.Przecież gdyby trochę pomyślał,trochę popracowal nad sobą,miał więcej ambicji...to byłby efekt.Wygodniej jest kogoś wykorzystywać.Tylko można wpaśc w sidła,wykorzystywany tylko do czasu daje się wykorzystywać...

      Usuń
    2. Ciekawostką jest to, że znalazła się osoba, która mu chciała pomóc. Pokazała wszystkie błędy, które robi i jak to ma robić. Powiedziała, że te jego sztuczki są tak mierne, że każdy już je zna.
      W końcu stwierdziliśmy, że żeby coś zmienić musi tej zmiany chcieć osoba, której te zmiany mają dotyczyć.

      Usuń
  6. Ciekawy post.

    Jeśli chodzi o informacje, to przydają się wszystkie. Te negatywne, zahaczające o obrabianie tyłka - też. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedyś, w dawnej /w sumie jeszcze trochę obecnej/ mojej firmie miałem kierownika, miał bardzo kumplowskie podejście, interesował się tym, jak ktoś się czuje w pracy, jak sobie radzi, konsultował też z nami takie czy inne kwestie czysto zawodowe... poruszaliśmy też różne inne tematy, a najchętniej obgadywaliśmy dziewczyny z firmy... ale w pewnym momencie zaczął mnie delikatnie indagować o kolegów z działu... równie delikatnie zareagowałem:
    "no, stary... ta rozmowa przekracza pewne granice, których ja nie przekraczam... zrób mnie zastępcą z dodatkiem funkcyjnym, będzie inna gadka"...
    grzecznie przeprosił i nigdy już do tego tematu nie wracaliśmy... w sumie porządne było chłopisko z niego i dobry kierownik... umiał się uczyć...
    pozdrawiać :))...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten, którego opisałem, kończy karierę w firmie. Może w innej coś zrozumie. Może. Bo jak kilka życzliwych osób mu powiedziało, to on dala siebie jest największym zagrożeniem.

    OdpowiedzUsuń