Słabe mocne punkty.
-Mój przełożony, często do mnie przychodzi,
wypytuje o różne przemyślenia z mojej dziedziny pracy. I nie było
by w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ niedawno objął to
stanowisko, ale jak się ostatnio dowiedziałem, przekazuje je
wyżej jako swoje przemyślenia. Mało, dochodzi nawet do tego, że
potrafi wyjść z posiedzenia, zadzwonić do mnie, dopytać się,
wrócić i podeprzeć się tą wiedzą w dalszej debacie.
-I co masz zamiar z tym zrobić?
-Poważnie zastanawiam się czy go nie "wpuścić
w kanał".
-Tylko musisz wiedzieć, że w ten sposób robisz
sobie wroga z przełożonego.
-Więc co radzisz?
-Może spróbuj go lepiej poznać. To co już mu
powiedziałeś potraktuj jako promocję, a ostrożniej podawać mu
dalsze wiadomości. Wypytać o jego wiedzę, poznać przyzwyczajenia,
cechy charakteru. Może będzie miał ci coś do zaoferowania w
zamian.
-Jak sobie to wyobrażasz?
-Ja go nie znam, więc ci nie powiem. Tu sam
musisz pomyśleć. Mogę jedynie rzucić kilka przykładów:
Pewien Amerykanin zatrudnił do swojego sztabu
wyborczego jako doradcę młodego chłopaka, który miał znakomitą
pamięć (to znaczy kojarzył twarze z sytuacjami jakie)
i kiedy jeździł po kraju spotykał się z wyborcami ten młodzian
był zawsze przy nim. Na początku tylko słuchał, potem jednak gdy
dochodziło do ponownych spotkań stał przy przyszłym prezydencie i
szybko mówił o czym poprzednio rozmawiali. Wyobrażasz sobie
zdziwienie rozmówcy, który spotkał się z tobą np. 3 lata
wcześniej i zapytasz go o rodzinę wymieniając wszystkich z
imienia, czy kwiaty w ogrodzie, o których mu poprzednio opowiadał?
-Znasz może bardziej przyziemne przykłady?
-Kiedyś miałem znajomego, który koniecznie
chciał zostać moim kolegą. Dziwiło mnie to, bo miał wielu
znajomych, a że coraz częściej rozmawialiśmy, zacząłem mu
opowiadać za co kogo lubię, co mi się u nich podoba. Na początku
przyjmował to normalnie, jednak kiedy nasze rozmowy stawały się
intensywniejsze odniosłem wrażenie, że to moje chwalenie innych
wzbudza w nim jakąś dziwną niecierpliwość. Zaczął mi opowiadać
co kto o mnie mówi, jakie ma wady, co chwalona osoba złego
wyrządziła innym.
Muszę przyznać, że po wstawieniu pewnych
korekt, ta wiedza nie raz mi pomogła.
- Dosyć kontrowersyjne podejście, delikatnie
rzecz ujmując, że nie wspomnę o informatorze.
-To może inne. Moje dziecię, które kiedyś
przychodząc do domu powiedziało, że nie idzie do szkoły, bo
nauczycielka uwzięła się na całą klasę. Znając dziecię
wiedziałem, że jest problem.
Nim podejmiesz ostateczną decyzję, powiedziałem
niemal w akcie rozpaczy, przyglądnij się jej, dowiedz się co ją
interesuje, jakie ma problemy, może da się nakłonić ją by o nich
opowiedziała.
Po trzech dniach córka powiedziała, że jest dobrze.
Po pół roku usłyszałem, że moja rada była dobra. Okazało się,
że nauczycielka miała poważne problemy w domu.
Zasłyszane w autobusie:-)
Na razie, tylko zaznaczam obecność-;)) Poczytam, pogdybamy-;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, M.
OK.
UsuńFajne typy, Kacprze - hiena, pijawka, Big Brother...
OdpowiedzUsuńA że szkoła zdominowana jest przez kobiety rodzaju żeńskiego, to już inna para... prezerwatyw!
czirijoł
No Andrzeju, delikatnie to potraktowałeś. Moja znajoma miała bardziej radykalne określenia. Chociaż mówiła, że kiedy przygląda się swoim znajomym, to przeważała by postawa "wpuszczenia w kanał".
OdpowiedzUsuńWolę, Kacprze, być wpuszczanym w maliny, bo przynajmniej sobie połasuchuję (po naszymu: pomaszkieca)...
UsuńMasz rację Andrzeju "wpuszczenie w maliny" lepiej brzmi, zawsze dają nadzieję pogłaskania zmysłów, w kanał raczej tylko drażnić może:-)
UsuńMaszkieca często, chociaż słowa dawno nie słyszałem:-)
ciekawy temat,baaardzo życiowy.Są tacy co po prostu chamsko (nazwijmy to po imieniu)wykorzystują umiejętności innych do swoich celów.Trzymają tych ludzi niby to jako swoich przyjaciół blisko siebie...by jak wampiry...korzystac z ich"krwi" w razie potrzeby...
OdpowiedzUsuńpowiało grozą...:P))))
Ja to często widze w pracy...
A nie zaczyna się to wśród uczniów już?Ktoś kto daje odpisywac innym,jest niby to przyjacielem,a i tak klasa go tylko wykorzystuje...
Masz rację Krakowianko. Poznałem tego przełożonego i wiem, że pewne nawyki wyniósł z domu. To przykre bo wykształcony i widać w nim potencjał, tyle, że musi "przestawić" trochę swoje myślenie, bo strasznie prymitywny w tym co prezentuje.
OdpowiedzUsuńfakt,niektóre nawyki wynosi się z domu,ale to nie tylko prymitywizm,to jakaś mała wiara w siebie.Przecież gdyby trochę pomyślał,trochę popracowal nad sobą,miał więcej ambicji...to byłby efekt.Wygodniej jest kogoś wykorzystywać.Tylko można wpaśc w sidła,wykorzystywany tylko do czasu daje się wykorzystywać...
UsuńCiekawostką jest to, że znalazła się osoba, która mu chciała pomóc. Pokazała wszystkie błędy, które robi i jak to ma robić. Powiedziała, że te jego sztuczki są tak mierne, że każdy już je zna.
UsuńW końcu stwierdziliśmy, że żeby coś zmienić musi tej zmiany chcieć osoba, której te zmiany mają dotyczyć.
Ciekawy post.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o informacje, to przydają się wszystkie. Te negatywne, zahaczające o obrabianie tyłka - też. :)
Wygląda na to, że też.
Usuńkiedyś, w dawnej /w sumie jeszcze trochę obecnej/ mojej firmie miałem kierownika, miał bardzo kumplowskie podejście, interesował się tym, jak ktoś się czuje w pracy, jak sobie radzi, konsultował też z nami takie czy inne kwestie czysto zawodowe... poruszaliśmy też różne inne tematy, a najchętniej obgadywaliśmy dziewczyny z firmy... ale w pewnym momencie zaczął mnie delikatnie indagować o kolegów z działu... równie delikatnie zareagowałem:
OdpowiedzUsuń"no, stary... ta rozmowa przekracza pewne granice, których ja nie przekraczam... zrób mnie zastępcą z dodatkiem funkcyjnym, będzie inna gadka"...
grzecznie przeprosił i nigdy już do tego tematu nie wracaliśmy... w sumie porządne było chłopisko z niego i dobry kierownik... umiał się uczyć...
pozdrawiać :))...
Ten, którego opisałem, kończy karierę w firmie. Może w innej coś zrozumie. Może. Bo jak kilka życzliwych osób mu powiedziało, to on dala siebie jest największym zagrożeniem.
OdpowiedzUsuńRoznie to w zyciu bywa...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith